piątek, 24 czerwca 2016

Granat paryski

Pewnie zaraz padną pytania - Jak to granat? A nie przypadkiem błękit paryski? No właśnie, nie... 

Jednym z moich ulubionych miast w Europie (obok Warszawy, w której mieszkam z wyboru) jest Paryż. Nie pamiętam, ile razy byłam w stolicy Francji, ale za to jestem pewna, jaki kolor kojarzy się mi z tym miastem. Jest to granatowy. Mam wrażenie, że co drugi Paryżanin ma coś granatowego w swojej garderobie. I w sumie ma to sens, bo to jeden z najelegantszych i praktycznych kolorów, więc po prostu warto mieć rzeczy w tym kolorze.

 

Po pierwsze: granatowy - to kolor uniwersalny i każdy wygląda w nim dobrze (nie mylić z "bardzo dobrze"). Czy to tak zwana/-y pani/pan zima, wiosna, lato czy też jesień.

 
/1, 2/

Po drugie: to kolor całoroczny - sprawdzi się w przypadku kaszmirowego płaszcza, lekkiej jedwabnej bluzki... Granat broni się niezależnie od tkaniny i od światła, które na nią pada.

 
/1, 2/

Po trzecie: można go nosić od rana do wieczora, a w zasadzie nocy - na spotkania z przyjaciółmi, do pracy i na bale.

 /1, 2, 3, 4/

Po czwarte: można granat zestawiać z wszystkimi możliwymi kolorami, np. klasycznie z bielą:

/1, 2, 3, 4/

Ale i wszelkie brązy, róże, fiolety, zielenie i szarości też wypadają dobrze w towarzystwie granatowego:

/1, 2, 3, 4/

To zdecydowanie moja najukochańsza kombinacja i chyba jedyna, którą praktykuję. So chic! Zawsze i wszędzie, czyli granat plus czarny (dla ciekawskich dodam, że ten miks na salony wprowadził Yves Saint Laurent).

 
/1, 2/

I co ważne granatowy łączy się zarówno z detalami i biżuterią w kolorze złota, jak i srebra.

Po piąte: czy paski, czy kropki czy paisley - granat zagra w każdym wzorze. Ograniczeniem w tym wypadku może być jedynie nasza wyobraźnia.

 /1, 2, 3, 4/

Po szóste: granatowy nie zna granic. Poza bluzkami, sukienkami, płaszczami, swetrami równie dobrze prezentują się dodatki i buty w tm kolorze: kapelusze, szaliki, torebki, szpilki lub tenisówki (czyt. jest to kolor, który równie dobrze można znaleźć w szafie sportsmenki jak i elegantki).

 /1, 2, 3, 4/

/1, 2/

Jeżeli te sześć argumentów nie przekonało Was do tego koloru, to proponuję wizytę w Paryżu. Parę dni pobytu w tym mieście i pierwsze co kupicie po powrocie to jakaś rzecz w granacie. Wiem, co mówię! Osobiście znam kilkanaście osób, które uległy "granatowi paryskiemu".

Patrycja M. Drobot

1 komentarz: