Zacznę banalnym stwierdzeniem: Biały tshirt to podstawa wszystkiego. Prosty, wielofunkcyjny, dla każdego. W mojej szafie od zawsze, choć nie od zawsze był idealny. Trochę czasu zajęło mi znalezienie tego właściwego, który stworzyłby bazę do dalszych stylizacji.
W tym miejscu muszę przyznać się, że co do zasady jestem przeciwniczką tshirtow. Wyjątek robię tylko dla tego jedynego - białego. Uważam, że inne tshirty sa dozwolone tylko przed dwudziestką. Dorosła, silna kobieta może najwyżej (choć wg mnie nie powinna) nosić koszulki tego typu na fitness.
Co więc jest w tym kawałku białej bawełny, że od lat mam go w szafie i nie potrafię się bez niego obejść? Po prostu lubię, gdy subtelnie wystaje spod swetra, bluzy czy longsleeve'a. Czy to przy szyi, czy na linii bioder, gdy wychodzi spod właściwego topu, potrafi "zrobić" cały strój. Ten biały akcent przy twarzy działa odmładzająco, a na dole działa jak pasek - podkreśla linię bioder.
Jaki więc powinien być TEN ideał?